International Legion for the Defence of Ukraine

Francuska siła na ukraińskim froncie

Francuski kucharz piecze rosyjskich okupantów za pomocą amerykańskiego granatnika

Legionista o pseudonimie Bones, kucharz z Francji, od trzech lat broni Ukrainy przed okupantami w najgorętszych miejscach. Wraz ze swoją drużyną granatników z Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy umiejętnie niszczy wroga za pomocą amerykańskiego 40-milimetrowego granatnika automatycznego Mk-19.

- Uważam Ukrainę za ziemię europejską, a naród ukraiński za naród europejski. I naszym obowiązkiem jest słuchać Europejczyków. I naszym obowiązkiem jest bronić europejskiej ziemi przed agresją” - podkreśla legionista.

Rodzina Bonsa mieszka we Francji. Decyzja syna była dla nich prawdziwym zaskoczeniem, bo w ostatniej chwili ogłosił chęć wyjazdu do Ukrainy:

- Powiedziałem im o swoim wyborze w ostatniej chwili, więc oczywiście bardzo się zmartwili. Ale oczywiście wspierali mnie, ponieważ rozumieją, jak ważna jest dla mnie walka o Ukrainę i Europę.

Bons dowiedział się o Międzynarodowym Legionie Obrony Ukrainy na początku wojny, w lutym 2022 roku, ale nie wstąpił do niego od razu:

- „O powstaniu Legionu dowiedziałem się na samym początku wojny, w lutym 2022 roku, ale dołączyłem do niego nieco później. Wcześniej nie miałem doświadczenia bojowego. Byłem kucharzem, szefem kuchni. Pracowałem w różnych restauracjach we Francji. Czytając wiadomości z Ukrainy, byłem zaskoczony odwagą tamtejszych ludzi. Na początku wojny nie mieli się czym bronić, a mimo to udało im się powstrzymać atak i w wielu miejscach odepchnęli Rosjan. To budzi wielki szacunek. Brawo, Ukraińcy!

Bons już trzeci rok bierze udział w misjach bojowych Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy. On, jego zespół i amerykański granatnik Mk19 zręcznie manewrują na polu bitwy wśród roju wrogich dronów, dostosowują współrzędne pozycji okupantów i nadal budzą strach w Rosjanach:

- „W mojej grupie są obecnie Vivi, Tim, Roque i Zin Gher. Vivi i ja dołączyliśmy razem do Legionu. Tim i Roque służyli w wojsku we Francji. Zin Gher, Włoch, również jest z nami. Nie wpuszcza mnie do kuchni (śmiech - red.). Wszyscy dołączyli bez wahania. Staliśmy się prawdziwymi profesjonalistami w swojej dziedzinie. Każdy z nas wie, jak obchodzić się z Mk19, więc możemy go obsługiwać w każdej wymaganej pozycji.

Co do broni: Mk19 to amerykański automatyczny karabin maszynowy kalibru 40 mm. Jego całkowita waga ze statywem wynosi około 55 kg. W Ukrainie jest niewiele takich modeli - zaledwie kilkaset:

- „Kiedy pracujemy z Mk19, liczy się przede wszystkim szybkość. Musimy dotrzeć na miejsce tak szybko, jak to możliwe, aby zamontować broń. Musimy przygotować całą broń w maksymalnie cztery minuty, ponieważ głównym zagrożeniem są drony, z którymi nie ma chwili wytchnienia. Moją rolą jest dostosowanie pozycji wroga, aby uderzyć i zapewnić wsparcie podczas szturmu lub odwrotu naszych wojsk pod względem azymutu i elewacji, a następnie umieścić „znaczniki”, aby dostosować sektory wroga z wyprzedzeniem i jak najszybciej obniżyć przyszły ogień.

Od początku wojny Bons i jego zespół wzięli udział w wielu misjach bojowych w najgorętszych miejscach. Nie obyło się też bez rannych:

- „Jeśli chodzi o misje bojowe, braliśmy już udział w misjach nie jako grupa wsparcia ogniowego, ale jako zwykła lekka piechota. Mamy już za sobą kilka misji i oczywiście obrażenia. Walczyliśmy w regionach Ługańska, Charkowa i Chersonia. Głównie w tych rejonach.

Kontuzja, którą mam teraz, pochodzi z ostatniej misji. Byliśmy ciągle niepokojeni i ostrzeliwani przez wroga, nie mieliśmy ani jednej przerwy. Rosjanie wysyłali nam dronami wszelkiego rodzaju materiały wybuchowe, konwencjonalne i domowej roboty, i wielokrotnie próbowali spalić nas żywcem w okopach. Kiedy zobaczyli, że wytrzymujemy, a im się nie udaje, zaczęli używać artylerii i moździerzy. Po kilku strzałach różnego kalibru udało im się otworzyć lukę na lewo od naszego Pantyra. Tego samego wieczoru dron zdołał zrzucić butelkę z improwizowanymi materiałami wybuchowymi. Przeleciała ona kilka metrów. Niestety, nie zdążyłem się odpowiednio osłonić podczas eksplozji. Odłamki trafiły w górną część mojej twarzy i oko. Myślałem, że oślepnę, ale na szczęście mały odłamek trafił w moje oko, nie uszkadzając siatkówki. Stopniowo odzyskuję wzrok i wkrótce znów będę gotowy do służby.

 

W przyszłości, gdy wojna zakończy się zwycięstwem Ukrainy, francuski legionista Bons planuje pozostać w Ukrainie. Zamieszkać gdzieś w małym domku w Karpatach, z dala od hałaśliwych miast, gdzie śpiewają ptaki...

 

Jego koledzy i dowództwo Międzynarodowej Legii Obrony Ukrainy życzą Bonsowi szybkiego powrotu do zdrowia.