Fletcher, bojownik 2. Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy
Żołnierz 2. Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy o pseudonimie Fletcher wie z własnego doświadczenia, co to znaczy być obywatelem wolnego świata, żyć i działać dla dobra innych. Niebezpieczne akcje ratownicze w najodleglejszych zakątkach naszej planety, neutralizowanie skutków pandemii, niesienie pomocy po erupcjach wulkanów i innych klęskach żywiołowych, walka z rosyjskimi okupantami na Ukrainie, piekło artyleryjskie, walki z bronią automatyczną na krótkim dystansie, wstrząsy mózgu i obrażenia. Te trudne doświadczenia zmieniły legionistę fizycznie. Z wysportowanego wegetarianina stał się silnym mięsożercą, zmienił fryzurę i wygląd. Mimo to wojownik pozostaje jasną i silną osobowością, wierną swoim zasadom. Wszystko w tym człowieku robi wrażenie: jego akademicka wiedza o historii i naturze ludzkiej, niesamowite brzemię cudzego bólu w jego sercu oraz rycerska bezwzględność wobec własnych obrażeń i strat. Najsilniejszym i najbardziej bolesnym wrażeniem, a jednocześnie wezwaniem do podjęcia walki z rosyjskimi najeźdźcami, pozostają dla niego śmiertelnie chore ukraińskie dzieci z hospicjum w regionie Charkowa podczas nalotu rosyjskich rakiet i dronów.
Fletcher przebywał na wybrzeżu oceanu po wyczerpującej misji ratunkowej, kiedy rozpoczęła się zakrojona na szeroką skalę rosyjska inwazja:
„Wiedłem beztroskie życie na plaży, ale gdy tylko rozpoczęła się pełna inwazja, zdałem sobie sprawę, że muszę wziąć udział w jej odparciu. Miałem nastawienie, które pozwalało mi rzucić się w wir burzy, zamiast przed nią uciekać. Chciałem znów żyć w sposób celowy, ponieważ przed osiedleniem się w Tajlandii byłem pracownikiem pomocy humanitarnej w Indonezji. Moi przyjaciele mieli siłownię, trenowaliśmy sieroty, pomagałem odbudowywać infrastrukturę po trzęsieniach ziemi, osunięciach ziemi i lawinach błotnych. Zdałem sobie sprawę, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli nie spróbuję się zaangażować i być użytecznym.
Niemal natychmiast po przybyciu na Ukrainę Fletcher zgłosił się do Międzynarodowego Legionu. Biorąc pod uwagę zacięty charakter walk i jego brak doświadczenia wojskowego, doradzono mu, aby wykorzystał swoje umiejętności jako cywilny ratownik. Ukraina zrobiła na Brytyjczyku wrażenie od pierwszego wejrzenia i od pierwszego oddechu:
– Charków, twierdza Charkowa lub niezdobyty Charków, jak kto woli. Początkowo chciałem tu przyjechać i pomóc moim przyjaciołom, którzy byli właściwie dwoma wygnańcami z Rosji. Jeden z nich ma teraz brytyjski paszport, a drugi amerykański. Nigdy nie będą mile widziani w swojej ojczyźnie. Byli dysydentami i przez pierwszy rok wojny pomagali ukraińskim uchodźcom w znalezieniu mieszkania, schronienia, jedzenia i innych niezbędnych rzeczy. Ale oni pracowali na Zachodzie, a ja wiedziałem, że muszę być na Wschodzie. Byłem wolontariuszem w kuchniach w Charkowie, gotowałem jedzenie, dostarczałem je i rozdawałem w szkołach i szpitalach. Pracowałem podczas akcji krwiodawstwa i charytatywnych imprez szkolnych, a także jeździłem do wsi, które nie miały prądu z powodu bombardowań. Byliśmy tylko małym trybikiem w wielkiej maszynie. Ale wychodziliśmy i rozdawaliśmy jedzenie, a moi przyjaciele organizowali rozrywkę i bawili się z dziećmi. Były kosze do koszykówki, tańce i dzieci – od malutkich, małych dziewczynek i chłopców, po nieco starsze dzieci.
Podczas tych podróży doszło do serii sytuacji, które zmusiły Fletchera do podtrzymania swojej decyzji i wstąpienia do Międzynarodowego Legionu.
– Zacząłem pracować z zespołem Push Jump. Podróżowali i organizowali imprezy w szkołach i szpitalach. Podawałem jedzenie, podczas gdy oni zabawiali dzieci w hospicjach. Dzieci, które były poważnie chore i umierały. Nic tak nie hartuje serca i nie sprawia, że chcesz skrzywdzić wroga, jak otoczenie poważnie chorych dzieci, z których wiele umiera i ma krótką oczekiwaną długość życia. A potem zaczynają się syreny alarmowe, a ty trzymasz w ramionach poważnie chore, niepełnosprawne dzieci, które są w stanie stresu. To po prostu straszna sytuacja. Jest to strona wojny, której zewnętrzni obserwatorzy nie zawsze widzą, a nawet ludzie zaangażowani w walkę zbrojną. Nie widzą terroru, w jakim żyją niepełnosprawne dzieci. Wszyscy znają słynny materiał filmowy z Mariupola, nakręcony przez dziennikarza AP (Associated Press). Dziennikarz, który nakręcił „20 dni w Mariupolu”, otrzymał materiał filmowy z szpitala położniczego. A potem Ławrow i cała ta rosyjska hołota wyszli i powiedzieli, że to fałszywi aktorzy, fałszywy szpital, fałszywe wiadomości. Wszyscy widzieli nagranie matki, która straciła dziecko i zginęła z powodu bombardowania szpitala położniczego. Ale na mniejszą lub większą skalę działo się to wszędzie, na całym Wschodzie, od północy do południa. I trwało to długo po oblężeniu Mariupola.
Rok po swojej pierwszej próbie wstąpienia do Legionu Fletcher nie pracował już w kuchni, ale jego przyjaciel Francis, przedstawiciel Czerwonego Krzyża, powiedział mu, że jedzie do Chasiv Yar. Sytuacja humanitarna była tam tragiczna. Ludziom w schronach przeciwbombowych skończyła się żywność i byli zmuszeni łapać i smażyć szczury.
Sama myśl o ludziach ukrywających się w piwnicach i jedzących szczury jest po prostu przerażająca. Odwiedziliśmy więc różne fabryki, zebraliśmy żywność i próbowaliśmy ją dostarczyć. Jednak sytuacja na froncie była tak trudna, że moi przyjaciele i ja nie otrzymaliśmy pozwolenia na przejazd, nawet pomimo posiadania międzynarodowych certyfikatów Czerwonego Krzyża, ponieważ ta podróż byłaby samobójstwem. Wszystkie środki medyczne pozostały więc w szpitalu w Konstantynówce. Wtedy rosyjska rakieta S-300 eksplodowała na środku pobliskiego targu, zabijając 26 cywilów. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Wszyscy byli całkowicie niewinnymi ludźmi, którzy po prostu poszli na targ, zwykły sobotni targ, załatwiając swoje sprawy. Po prostu znaleźli się bardzo blisko linii frontu, w mieście na linii frontu, a rakieta zakończyła ich życie i zniszczyła życie ich rodzin, które teraz muszą znosić ten ból. Cały ten ból nie dotyczy tylko osób, które zginęły. Rozprzestrzenia się. Tak więc rynek w Konstantynówce został zbombardowany, a my właśnie zostawiliśmy środki medyczne w szpitalu w Konstantynówce. Nie mogliśmy nawet dostać się do Chasiv Yar, aby dostarczyć tam żywność. Wiedzieliśmy, że ludzie tam jedzą szczury. Zdałem sobie sprawę, że nie będę mógł żyć ze sobą, jeśli będę nadal zajmował się tylko wolontariatem. Kiedy letnia ofensywa właśnie zakończyła się niepowodzeniem, ukraińskie siły zbrojne potrzebowały siły roboczej. Potrzebowały ludzi. Złożyłem więc ponownie podanie o służbę wojskową i tym razem, we wrześniu 2023 roku, zostałem przyjęty.
Po roku spędzonym na Ukrainie, niebezpiecznej pracy jako wolontariusz w aktywnej strefie walk i intensywnej komunikacji z różnymi osobami, zarówno wojskowymi, jak i cywilnymi, Fletcher podjął zdecydowaną decyzję o wstąpieniu do Legionu Międzynarodowego.
„Najpierw wysłano mnie do Azowa we wrześniu 2023 roku. Potem poprosiłem o przeniesienie do samego Legionu, czyli do jednego z trzech batalionów bojowych. Początkowo miałem dołączyć do pierwszego, ale potem moi brazylijscy przyjaciele dołączyli do drugiego. Było to nieco nietypowe, ale komunikacja nie stanowiła problemu, ponieważ jestem Anglikiem i mówię po hiszpańsku.
Fletcher ma za sobą kilkanaście trudnych misji bojowych. Podczas każdej z nich, oprócz ostrzału artyleryjskiego i ataków dronów, dochodziło do walk na krótkim dystansie z wrogiem.
Tylko w dwóch przypadkach kontakt był minimalny. Ale potem kopiesz i naprawiasz pozycje, budujesz nowe pozycje wysunięte, a oni nadal ostrzeliwują, drony nadal latają, to znaczy ostrzał pośredni trwa. Ale tak, powiedziałbym, że podczas siedmiu lub ośmiu misji dość często dochodziło do walk z użyciem broni ręcznej. Infiltrowali nas w nocy, ponieważ nasz sektor w Ługańsku był bardzo blisko nich. Byliśmy oczywiście podatni na ich przewagę w zakresie zasobów ludzkich, dronów i zdolności ogniowych. A kiedy wróg musi tylko się do ciebie zakraść, kiedy może znaleźć się na twoich pozycjach w ciągu 10-15 sekund biegu lub marszu w kucki, to oczywiście zawsze jesteś podatny na atak.
Okoliczności, w których Fletcher był w stanie przetrwać i wykonać swoje misje bojowe, wyraźnie charakteryzują go jako silnego, niepokonanego wojownika i wysoko wykwalifikowanego żołnierza. Dokładnie tak opisują go jego towarzysze broni. Jednak sam Brytyjczyk mówi o swoich umiejętnościach bojowych bardzo skromnie, z nutką autoironii:
„Prawdopodobnie skłamałbym, nazywając siebie wykwalifikowanym. Nie wiem, po prostu „kopaczem”. Kopałem, strzelałem i od czasu do czasu wystrzeliwałem coś, co wybuchało. Obawiam się, że nie byłem zbyt wszechstronnym, wielowymiarowym operatorem. Byłem po prostu zwykłym żołnierzem.
Niestety, ekstremalny stres i zacięte walki odbiły się na jego zdrowiu.
„Podczas co najmniej pięciu z dziesięciu misji miałem krwotok mózgowy. Powiedziałem sobie: „Fletch, wszystko w porządku. Wstrząs mózgu w takich okolicznościach jest normalny, jak zawsze. Dalej, walcz! W końcu zawsze tak było podczas walki.
Jednak jego towarzysze zaczęli zauważać pogorszenie stanu zdrowia żołnierza. Legionista twierdził, że wszystko jest w porządku i nie chciał opuścić swojej pozycji bojowej. Aby zrozumieć, co się dzieje, przyszedł do niego dowódca plutonu.
Dowódca plutonu podszedł do mnie i przeprowadził eksperyment z moimi palcami. Byłem zdezorientowany tym prostym eksperymentem. Powiedziałem: „Cóż, wiem, że masz palce, ale nie wiem, ile ich podniosłeś”. Więc wycofał mnie z rotacji. Powiedziałem: „Dobrze, pozwól mi odejść. Podpiszę dokumenty, wrócę do Anglii i poddam się leczeniu”. Ale ówczesny dowódca batalionu nie zgodził się: „Nie, jesteś moim żołnierzem. Zasługujesz na bezpłatne leczenie tutaj lub za granicą. Wyślę z tobą medyka do szpitala wojskowego w Charkowie”.
Dla Fletchera obrona Ukrainy przed rosyjską inwazją nie jest tylko ogólną koncepcją lub wojną „dobra ze złem”. Legionista ma dosłowną akademicką wiedzę historyczną i bardzo dobrze zna kontekst oraz konkretne wydarzenia zarówno z przeszłości, jak i teraźniejszości. Jego decyzja o podjęciu walki z bronią w ręku była przemyślana i świadoma.
Nikt tutaj nigdy nie zapomni stłumienia ukraińskiej niepodległości, kolektywizacji, Wielkiego Terroru, gułagu, Hołodomoru i wojny kulturowej toczonej o język. Znaczna część mojego kręgu znajomych mieszka w Charkowie. Mieliśmy klub językowy w galerii sztuki. Poeci i muzycy przyjeżdżali z Charkowa i okolic i dzielili się swoimi wierszami, muzyką na żywo i przedstawieniami teatralnymi, wszystko w języku ukraińskim. W mieście, gdzie mówi się po rosyjsku lub „charkowsku”. Ale teraz cała sztuka tutaj jest w języku ukraińskim. Ponieważ wiedzą, jak podstępna była rosyjska propaganda przez wieki. Kiedy mówiono im: „Niech miejscowi chłopi mówią w lokalnym języku, ale jeśli chcesz być w Charkowie, jeśli chcesz być w mieście, jeśli chcesz być mieszkańcem metropolii, kulturalnym i wyrafinowanym, prowadzącym interesy z wyrafinowanymi ludźmi i koneserami, to musisz mówić po rosyjsku”. I z pokolenia na pokolenie to się utrwala. To wojna z kulturą, nie wspominając już o tym, że tak wielu artystów, poetów, muzyków i pisarzy zostało wysłanych do gułagu lub straconych za czasów Stalina.
Fletcher rozumie realia współczesnej wojny i obecne zachowanie złowrogiego imperium rosyjskiego nie mniej niż rozumie fakty historyczne:
ofiary z Lyman, Mariupola, Yahidne, Buchy, Irpina, Izyuma i niezliczonych innych miejsc, gdzie były masowe groby i spontaniczne zabójstwa, spontaniczne gwałty zbiorowe i komory tortur urządzone w piwnicach, nie mogą być wybaczone. Rosyjska okupacja wojskowa nie jest łagodna, nie jest przyjazna. Dochodzi do przypadkowych zabójstw, przypadkowych gwałtów i przypadkowych tortur. Wszyscy, każdy żołnierz, którego znam, oglądamy nagrania schwytanych żołnierzy, a w niektórych przypadkach nawet cywilów. Widzieliśmy nagrania, na których członkowie Grupy Wagnera kastrują ludzi nożami do kartonów. Widzieliśmy ludzi ścinanych, których głowy odcinano maczetami. Wszyscy widzieliśmy okrucieństwa, których Rosjanie dopuszczają się wobec ukraińskich cywilów i żołnierzy. Spójrzcie na Yahidne. To tylko jedna wioska. Wszyscy mieszkańcy tej wioski, ponad 300 osób, zostali umieszczeni w jednej piwnicy. Kobiety były bezlitośnie gwałcone, a mężczyźni torturowani i zabijani. Przez półtora miesiąca przetrzymywano ich w tej sali tortur. A to tylko jedna wioska.
Legionista doskonale zdaje sobie sprawę z realiów walki. Dlatego pytanie o radę dla osób, które zamierzają wstąpić do wojska, wywołało w nim sprzeczne emocje.
Wiedziałem, że w wielu jednostkach znajdujących się na linii frontu wskaźnik ofiar wynosił wówczas od 60 do 90%. Wiedziałem też, że zostanę zabity lub ranny, ponieważ prędzej czy później spotyka to każdego. Młodzi Ukraińcy naprawdę muszą walczyć o swoją przyszłość. Nie mnie to oceniać, nie mam prawa nikogo do niczego zmuszać. Nie uważam, aby zmuszanie ludzi do walki było etyczne. Ale może więcej z was powinno tego chcieć, ponieważ wielu z was tego potrzebuje. Bez oporu ze strony dobra zwycięstwo zła jest przesądzone. A opór ten musi mieć miejsce w świecie materialnym.
Nasze spotkanie odbyło się w namiocie obozowym. Oprócz ran bojowych, z których legionista jeszcze nie wyzdrowiał, cierpiał na wirusowe przeziębienie. Jednak skutki krwawienia w mózgu, temperatura ciała wynosząca 40 stopni i warunki zimowego obozu polowego nie przeszkodziły żołnierzowi, gdy dowiedział się, że dziennikarze chcą z nim porozmawiać, w spotkaniu z ekipą filmową „w pełnym rynsztunku”. Po prysznicu, idealnie ogolony, w czystym, wyprasowanym mundurze i z odznaczeniami. I to właśnie on w pigułce. Fletcher. Prawdziwy Brytyjczyk. Nieustraszony obrońca Ukrainy. Legionista Wolnego Świata. Człowiek o wielkim sercu, który odczuwa ból i cierpienie innych, ale nigdy nie pochyla głowy przed własnymi próbami. Może być ranny, ale żadna siła na świecie nie jest w stanie go złamać.
Tekst: Wołodymyr Patola
Zdjęcia, wideo: Ołeksandr Los, Jewhen Malienko, Wołodymyr Patola, archiwum 2. Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy
Montaż wideo: Ołeksandr Los